rodzinnywyjazd.pl

Legenda o żonie burmistrza Bolkowa

Dawno temu, a konkretnie w XVI wieku, w miejscowości Bolków żyła sobie ponadprzeciętnie piękna kobieta. Trzeba przyznać, że uroda Ireny nie miała sobie równych. W związku z tym do Bolkowa przyjeżdżała cała masa chłopców, by prosić o rękę dziewczyny. Ta jednak skrycie kochała miejscowego młodzieńca, który potajemnie odwzajemniał jej miłość.

Mężczyzna miał na imię Mark i, tak samo jak Irena, pochodził z dobrego domu. Gdy pewnego dnia, zupełnie niespodziewanie, został burmistrzem Bolkowa, czym prędzej pognał do rodziców ukochanej, by prosić o jej rękę. A gdy okazało się, że prośba została pozytywnie rozpatrzona, radość obu stron nie miała końca. W końcu wyszło na jaw, że miłość obojga przez cały czas była odwzajemniana.

W związku z powyższym na ślub nie trzeba było długo czekać. Mijały lata, a małżeństwo wciąż pozostawało niezwykle szczęśliwe. Para doczekała się trójki dzieci, a Irena po raz kolejny zaszła w ciążę. I właśnie wtedy dowiedziała się także o strasznej chorobie swojego wuja z Wrocławia.

Jako że Irena była zżyta ze swym stryjem, postanowiła jak najszybciej wyruszyć w odwiedziny, nim starzec umrze. Gdy więc dziewczyna urodziła czwartego potomka, czym prędzej spakowała walizki i z odpowiednią eskortą wyruszyła do Wrocławia.

Mark miał złe przeczucia i, trzeba przyznać, nie mylił się. Irena wróciła bowiem po dwóch tygodniach blada i ciężko chora. Pomimo usilnych prób leczenia, kobieta po kilku dniach zmarła. A przynajmniej tak myślał jej mąż…

Mężczyzna nie mógł pogodzić się ze śmiercią swojej ukochanej żony. Przez 3 noce modlił się nad jej ciałem, jednak nie przynosiło to żadnych efektów. W rezultacie postanowił godnie pochować Irenę i nakazał przygotować ją do pogrzebu.

Zanim jednak odbył się pochówek, Mark chciał jeszcze raz zobaczyć swoją żonę. Poprosił więc grabarza o otwarcie trumny, a ten, wiedząc, że ma do czynienia z burmistrzem, nie protestował. Gdy tylko uchylił wieko spostrzegł kilogramy cennej biżuterii, od której odbijało się poranne słońce. A to sprawiło, że grabarz postanowił zrobić rzecz haniebną. Chciał okraść zmarłą.

Poczekał więc do nocy i ponownie otworzył trumnę. Wtedy jednak stało się coś, czego grabarz zupełnie się nie spodziewał. Gdy mężczyzna ściągał z dłoni Ireny pierścionki, ta, pod wpływem zimna, przebudziła się z letargu i usiadła. Przerażony grabarz czym prędzej uciekł, a Irena wyszła z rodzinnego grobowca i udała się w kierunku domu.

Kiedy jednak pociągnęła za klamkę zorientowała się, że drzwi są zamknięte. Udała się więc do pomieszczenia pokojówek, co, oczywiście, nie przyniosło żadnego efektu. Przerażone kobiety bały się bowiem otworzyć drzwi myśląc, że to duch Ireny je nawiedził.

Jedna ze służek opanowała jednak swój strach i pobiegła ile sił w nogach, by obudzić burmistrza. Ten zerwał się czym prędzej i pognał do tylnych drzwi. Tam z kolei ujrzał swoją bladą żonę wystrojoną w suknię, w której miał zamiar ją pochować. Mark przytulił ukochaną, a gdy otrząsnął się z szoku, nakazał pokojówkom należycie się nią zająć.

I tak oto rodzina Ireny i Marka żyła jeszcze przez długie lata w szczęściu i miłości. A grabarz? Miał zostać wypędzony z Bolkowa za kradzież oraz nagrodzony za obudzenie zmarłej. Niestety mężczyzna, podjąwszy ucieczkę tej pamiętnej nocy, już nigdy więcej nie wrócił do miasta.

A kilka lat później Irena urodziła kolejnego syna, dając swojej rodzinie kolejny powód do radości.

Galeria zdjęć

Skomentuj artykuł