Legenda o Księciu Solemirze
Ciężkie to były czasy, kiedy w dawnym Solcu nastała bieda. Ludzie powoli załamywali się; brakowało bowiem wszystkiego – pożywienia, odzienia i choć okruszka nadziei. Wtedy to w mieście zaczęły krążyć legendy o Wiłach zamieszkujących nadwiślańskie wybrzeże. Były to kobiety podobne do syren, które swoim śpiewem wypełniały serca mieszkańców, dając im tym samym odrobinę wiary w lepszą przyszłość.
Dnia pewnego słuch o Wiłach dotarł nawet do Księcia soleckiego – Solemira. Jegomość, choć sceptycznie nastawiony, pognał prędko w stronę Wisły, aby na własne oczy zobaczyć cudowne postacie, o których mówią wszyscy mieszkańcy. Bo choć nie wierzył w istnienie Wił, ani tym bardziej w ich magiczne moce, dostrzegał, że lud odżył.
Biegł więc Solemir co sił w nogach, pytając poddanych o drogę. „Dobry Władco, udaj się w tamto miejsce” – powiedział starszy mężczyzna, wskazując palcem na trzcinę. „Ukryj się, a wtedy zobaczysz je bardzo dokładnie”. I tak, jak starzec nakazał, tak Solemir zrobił. Schował się w wysokiej trawie, aby pozostać niezauważonym.
Książę czekał i czekał, aż nastał wieczór. „Tak jak myślałem, nikt się nie zjawi” – mruknął do siebie, a następnie zapadł w głęboki sen. Dopiero po jakimś czasie obudził go cichy śpiew. Dźwięki te były tak piękne, że Solemir zastanawiał się, czy śni jeszcze, czy to już jawa. Wyjrzał więc zza trzciny i przetarł oczy bardzo dokładnie. Oto przed nim tańczyły przepiękne istoty odziane w rybie łuski.
W pewnym momencie zauważył Książę, że jedna z kobiet zgubiła łuskę. I choć była ona maleńka, prezentowała się wspaniale – kolory miała niczym tęcza, a błyszczała choćby najwspanialsza gwiazda. Solemir szybko wychylił się zza trawy i ukradł łuskę, ukrywając ją głęboko pod ziemią. Po chwili wrócił do obserwacji, aż nagle jego duszę przeszył bolesny krzyk.
To Wiła krzyczała. Została sama na powierzchni, nie mogąc wrócić w głębiny rzeki. Jej strój był bowiem niekompletny, a to niedopuszczalne w podwodnym królestwie. Kobieta płakała i szlochała z tęsknoty za siostrami, wszystko jednak na marne – nikt nie wrócił. Solemir długo zastanawiał się, co powinien zrobić, jednak finalnie chciwość wzięła górę.
„O wspaniała istoto, otrzyj swe łzy i ukryj swą rozpacz głęboko w sercu” – krzyknął Książę, a Wiła spojrzała na niego. „Moi ludzie tam wybudują nam zamek.” – Wskazał na szczyt zapierającego dech w piersiach wzgórza. „Będziemy żyli długo i szczęśliwie, aż zapomnisz o wspaniałości podwodnych głębin”. I choć Wiła zapierała się i tłumaczyła, że nie może, że to nie jej świat i nie jej miejsce na ziemi, Solemir nie słuchał.
Minęło kilka miesięcy, a na cudownym wzgórzu powstała potężna twierdza, w której zamieszkała para. To jednak nie uszczęśliwiło Wiły – nie śpiewała już nigdy i nie radowała się życiem, a nad Wisłę chodziła tylko po to, aby uronić nostalgiczne łzy. Jednak pewnej nocy, w blasku pełni księżyca coś zamigotało w trawie. Kobieta podeszła ostrożnie i delikatnie podniosła tęczową łuskę, która wypchnięta została spod powierzchni ziemi.
Wiła momentalnie rozpłakała się ze szczęścia, a kiedy Solemir przybiegł nad Wisłę, jej już nie było. Słyszał jednak jej niesamowity śpiew i wiedział, że w końcu jest szczęśliwa. Książę nigdy więcej nie próbował posiąść Wiły dla siebie. Wiedział bowiem, że na lądzie istoty te nie mogą czuć się tak wspaniale, jak pod wodą, nawet w królewskich warunkach.
Od tamtej pory Solemir codziennie przychodził nad Wisłę, jednak tylko po to, aby posłuchać ukochanej. Wtedy też Solec nad Wisłą odżył – natura stała się bardziej łaskawa dla mieszkańców, zsyłając im wspaniałe plony i sprzyjającą pogodę. Wtedy to Solemir wiedział już, że cała przyroda dziękuje mu za oddanie Wiły i pogodzenie się z faktem, iż nie wszystko zostało stworzone dla ludzi.
Srebrna Góra, zwana Perłą Gór Sowich, jest małą, przepiękną miejscowością na granicy Gór Sowich i Bardzkich. Zapraszamy na podróż do ogromnej fortecy,
Co powiecie na Barbórkę w środku lata? Impreza nawiązująca do tradycyjnego święta górniczego odbędzie się już w najbliższy weekend – 12-14 lipca – w T
Skomentuj artykuł