Legenda o rogalach gliwickich
Historia działa się bardzo dawno temu, a konkretniej w XVII wieku, kiedy to Król Jan III Sobieski wraz ze swoimi oddziałami miał stoczyć walkę z Turkami. Bez dwóch zdań było to wydarzenie ogromnej wagi, toteż nikogo nie powinno dziwić, że Gliwice wrzały. Każdy mieszkaniec mówił wyłącznie o wizycie Króla, który to miał przejść ulicami śląskiego miasteczka.
W tym samym czasie miał nastać wielki dzień dla czeladnika piekarza Stefana. Miał on bowiem zdawać egzamin na majstra. I, cóż tu dużo mówić, mężczyzna bardzo to przeżywał. Ciężko było mu odmówić ambicji i dokładności, toteż pragnął wypaść jak najlepiej.
Ale jak miał to zrobić, kiedy wszelkie wypieki były już popularne? Stefan rozmyślał dniami i nocami o tym, w jaki sposób będzie mógł zaskoczyć Starszyznę Cechu. Żaden pomysł jednak nie przychodził mu do głowy, a sytuacja nabrała takiego tempa, że chłopak zaczął sypiać w piekarni. Nie chciał on bowiem tracić czasu na podróże do młyna.
Po wielu dniach ciężkiej pracy Stefan zauważył, że zaczyna mu brakować mąki. Postanowił więc wybrać się do zaprzyjaźnionego piekarza w celu pożyczenia niezbędnego produktu. Stary Edmund przywitał go z otwartymi ramionami, od razu zaczynając temat przyjazdu Króla Jana III Sobieskiego.
Stefan, będąc w ciężkim szoku, przyznał, że nie ma pojęcia o wizycie monarchy. Od kilku dni bowiem nie wychodzi z młyna, usilnie trenując do swojego egzaminu mistrzowskiego. Wtedy to „kolega po fachu” dał mu dobrą radę: „Staraj się na tyle, na ile starczy Ci sił. Zaskocz starszyznę, a na brak złota narzekać nie będziesz”.
Mężczyzna, zabrawszy od przyjaciela pożyczoną mąkę, wrócił do młyna i wycieńczony położył się spać. I właśnie wtedy nastał przełom. Przyśnił mu się Król Jan III Sobieski, który mężnie wygrywał bitwę z Turkami. Zerknąwszy we śnie na flagę Turcji doznał olśnienia i obudził się zalany zimnym potem. Wstał więc Stefan i, nie zważając na późną porę, wziął się do roboty.
Już kilka dni później chłopak przedstawił przed Starszyzną Cechu swój wypiek, który nazwał „Rogalami” – oczywiście w nawiązaniu do flagi Turcji. Nie da się ukryć, że przysmak był nieprzeciętny i połechtał kubki smakowe każdego członka komisji. Ku zaskoczeniu Stefana rogaliki były tak pyszne, że starsi piekarze podjęli decyzję: „Niech wszyscy w mieście pieką rogale wedle przepisu naszego najnowszego mistrza!”.
I jak postanowiono, tak zrobiono. W młynach pracowali nie tylko mężczyźni, ale pomagały także kobiety i dzieci. Całemu miasteczku zależało bowiem, aby rogaliki zasmakowały Królowi. A kiedy Jan III Sobieski zawitał w Gliwicach, został obdarowany najróżniejszymi skarbami. Wśród nich znalazły się oczywiście stefanowe rogale. „Któż z Was, drodzy mieszkańcy, wypiekł to cudo?” – zapytał monarcha, a wszyscy, jak jeden mąż, wskazali na Stefana.
I tak oto chłopak, który jeszcze niedawno podchodził do swojego egzaminu mistrzowskiego, stał się częścią ekipy kwatermistrzowskiej Króla. Od tego czasu wszyscy mieszkańcy Gliwic brali Stefana za przykład pracowitości i skutecznego dążenia do celu.
A Stefan? Z radością wypiekał rogale dla Króla Polski, wciąż udoskonalając swój tajemniczy przepis. W dalszym ciągu pozostawał mężczyzną nieprzeciętnie pracowitym, skromnym i ambitnym. I właśnie ta ambicja doprowadziła go do miejsca, w którym obecnie się znajdował.
Tym razem proponujemy Muzeum, które pokazuje dary natury i będzie to bliskie spotkanie z przyrodą. Chodzi tu oczywiście o Muzeum Przyrodnicze Woliński
Już 25-ego sierpnia na babickim deptaku odbędzie się coroczny Piknik Wiedźm i Czarownic. To niezwykła impreza plenerowa przeznaczona zarówno dla dziec
Skomentuj artykuł
Komentarze
Bardzo mi to pomogło